Miesięczne archiwum: Kwiecień 2010
Baaardzo sympatycznego maila dostałem z okazji Świąt. I chyba nie tylko z tej okazji.:-)Jest mi bardzo miło!!!
łysa góra w Sopocie:) Panie Grzegorzu jest Pan jak Maryla Rodowicz, cokolwiek się dzieje na scenie jest jak jest, ale kiedy Pan pojawia się nagle nastroje rosną i pachnie morzem, dobrym piwem, ale przede wszystkim morską przygodą. Czekamy na Pana w Contrascie .
Szczurki lądowe
data: 3.4.2010
email: pbmarem@….com
Wszystkim moim Przyjaciołom, Znajomym bliższym i dalszym, tym, którzy życzą mi dobrze i tym, co źle lub w ogóle nic mi nie życzą, życzę ja pięknych i radosnych, szczęśliwych Świąt Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. To On otworzył wszystkim nam drzwi do Domu Ojca.
Fantastyczna muzyczna 4 dniówka!26-29 marca.
Chcę się podzielić kilkoma wrażeniami z trasy koncertowo-radiowej, którą odbyłem podczas ostatniego weekendu.
1 był koncert w warszawskiej Tawernie CZARNA PERŁA w piątek, 26 marca. Choć lokalizacja zupełnie na to nie wskazuje i tego nie zapowiada, PERŁA jest niesamowitym miejscem. Zaadaptowana z pomieszczeń, które służyły kiedyś zapewne za kolejowe magazyny towarów tawerna robi jak najlepsze wrażenie. Rozmieszczenie stołów, baru sceny, elementów scenografii jest przemyślane w najdrobniejszych szczegółach i z architektoniczno-projektowym polotem. Widać i czuć, że inwestor nie żałował środków na organizacje wnętrza. A to z kolei skutkuje komfortem przebywania, słuchania i wykonywania muzyki!
Zagrał ze mną w piątek na skrzypcach Leszek Bolibok. O 21.00 otworzyliśmy naszym 1,5 godzinnym występem koncert szantowy. Ogromną niespodziankę sprawili mi Kasia i Maciek N., którzy przyszli zupełnie niezapowiedziani z córką Ola aby posłuchać występu. Z Kasią i Maćkiem znamy się z olsztyńskich licealnych czasów. Obydwoje dzielą ze sobą żeglarskie i narciarskie pasje, więc było o czym rozmawiać. Po rozpoczęciu koncertu – w komfortowych warunkach sceny obsługiwanej przez zawodowca – Chrisa, nastąpił niespodzianek ciąg dalszy! Najnieoczekiwaniej w świecie na widowni pojawił się mój przyjaciel z Lublina – Marcin. Okazało się później, że wrócił w piątek z wyjazdu zagranicznego i przedłużył sobie o dzień pobyt w stolicy specjalnie po to, aby przyjść na mój koncert. Ogromna to była niespodzianka. A na deser – pojawił się Cezary – serdeczny znajomy z mazursko-żeglarskich klimatów, z którym to Cezarym spotykamy się w miejscach tyle nie umówionych, co nieoczekiwanych. Noooo, w takiej atmosferze nie pozostawało nam nic innego, jak tylko zagrać na 250%, co też uczyniliśmy. Samemu chwalić się nie wypada, powiem tylko, że zabisowaliśmy ze 2 razy, a potem zebraliśmy całą masę oklasków, komplementów i gratulacji. Przyznaję bez obłudy, że ogromnie to lubię z różnych względów, z resztą, i w efekcie radosny nastrój i po koncertowa adrenalina pozwoliła mi bez żadnych przeszkód odwieźć nas nocą do Olsztyna. Menadżer CZARNEJ PERŁY – Sławek obiecał, że to na pewno nie ostatni mój występ w tym miejscu! No tak, to ja lubię!!!
Zatem: DO ZOBACZENIA W PERLE!
2 koncert zagraliśmy w sobotę w Olsztynie. Tawerna TORTUGA w centrum miasta działa zaledwie 3 miesiące, ale za to bardzo aktywnie. Co tydzień graja w niej szanty miejscowi muzycy, a raz lub 2 w miesiącu właściciele: Tomasz i Piotr zapraszają wykonawców z Polski. Gwiazdy! No i my z Leszkiem wystąpiliśmy w takim właśnie charakterze. Zaprosiłem na koncert kochaną Ekipę „starobutowców” z Olsztyna i okolic oraz koleżanki i kolegów z klasy III LO, które w ubiegłym wieku (!) ukończyłem. No i PRZYSZLI!!! Moi Kochani Rodzice, Sławek, silna ekipa turystycznej Braci, z byłej klasy przyszli „sparowani”: Ewa, Kasia, Biały i Sławek. Przyszli Sławek (Wodny Patrol) z Kasią i Stówa (WSM Gdynia) z Hanką, Jeremi z Renią i córką Zuzią przyprowadzili swoje towarzystwo. Swoja obecnością zaszczycili koncert JaJacek i Piotr(Nenufar). Salki Tortugi zaczęły pękać w szwach. I tak, jak w Perle – zagraliśmy na 259%: bardzo energetycznie i z uczuciem. Publiczność odwzajemniła tę dostawę energii reagując najlepiej jak tylko można. Było FANTASTYCZNIE!!! A w 3 secie zaproponowałem wspólne koncertowe wykonanie starych turystycznych przebojów, na których się wychowywałem i uczyłem się grac i śpiewać. Starobutowa ekipa wyciągnęła gitary i zagraliśmy RAZEM. I było jeszcze fantastyczniej!!! Koncert zakończyliśmy około północy. Byłem mokry z wysiłku do ostatniej suchej nitki. Uwielbiam takie koncerty: widzowie przychodzą w konkretnym celu – słuchać i śpiewać. Stwarza to niesamowity komfort grania. Wytwarza się specjalny rodzaj energii, która przechodzi ze sceny na widownie i odwrotnie. I znowu, i znowu! Wprawdzie po takim wydarzeniu muszę się regenerować ok. 2 dni. Ale powiem Wam – WAAAARTOOO… To ogromna satysfakcja z wykonanej pracy, z uprawiania tego zawodu!
W niedzielę odpoczywałem odwiedzając znajomych.
A w poniedziałek? W poniedziałek po południu znowu ruszyłem do Warszawy! Aby o północy zasiąść przed mikrofonem w studio Radio Jedynki jako gość audycji NOCNE SPOTKANIA ŻEGLARSKIE prowadzonej przez red. Mariana Dachniewskiego – energicznego radiowca – znawcy marynarsko-żeglarskich klimatów. Do udziału w audycji zaprosiłem Mirka Kovala Kowalewskiego, szefa zespołu Zejman i Garkumpel. MORSKIE POGODY z mojej płyty zastartowały audycje i pooooszłoooo!!! Opowiadaliśmy o żeglowaniu, „mariactwie”, rybaczeniu, nurkowaniu, komandorze Jacques Yves Cousteau, o kolegach starszych, młodszych. A w międzyczasie dzwonili do radia i rozmawiali z nami m.in Perkoz z Olsztyna, Basia L. i najniespodziwaniej w świecie nawet Kazia Komosa – była wieloletnia Szefowa Wioski Żeglarskiej w Mikołajkach (ech, stare dobre czasy!!!) z Niemiec zadzwoniła! I tym swoim telefonem wspaniale wpasowała się w klimat opowieści o Mazurach i w dźwięki wykonanej przez nas na żywo piosenki MOJE MAZURY. Były telefony z Polski i z dalekiego Calgary w Kanadzie, dokąd m.in wybiera się niedługo Koval. Przy okazji rozmów o nurkowaniu zaprezentowałem na żywo moja nową piosenkę WIELKI BŁĘKIT. 3 godziny audycji przeleciały jak z bicza trzasł! Podekscytowany rozmowami i zdarzeniami mimo zmęczenia długo nie mogłem zasnąć… Gościny użyczyli mi Koval i Ela w ich przytulnym mieszkaniu na Bemowie. Następnego dnia, skoro świt, o 12.30 ruszyłem do domu. I bez przygód – dojechałem. Siedzę teraz i myślę jak to dobrze jest robić w życiu to, co się lubi: śpiewać ludziom!
Dziękuję wszystkim, którzy przyszliście na koncerty, którzy słuchaliście audycji i od których otrzymałem sympatyczne zwroty, komplementy, wyrazy uznania. Dla takich chwil warto żyć. Powtarzam to i będę powtarzał!!!
Do zobaczenia na następnych koncertach.
A jutro zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z koncertu w olsztyńskiej Tortudze. Zdjęcia wykonała Dorota Bieńkowska.
Zatem? Do jutra!