Trochę o sobie

Kto ja taki i o co mi w ogóle chodzi…

Mieszkam w Gdańsku. A przyszedłem na ten świat radosny 24 kwietnia 1965 r. w Bartoszycach. Podobno już jako dziecko wykazywałem zdolności muzyczne i chyba to spowodowało, że Rodzice zapisali mnie do klasy akordeonu w miejscowym Ognisku Muzycznym. Walka z instrumentem trwała całe 6 lat: trzy lata nauki w Bartoszycach i kolejne trzy w Olsztynie, dokąd się przeprowadziliśmy. Nauka gry na instrumencie dała mi podstawy techniki, harmonii i teorii muzyki, które to umiejętności przydały się później. Niestety, nie trafiłem na nauczycieli, którzy potrafiliby zaszczepić PASJĘ i MIŁOŚĆ do muzyki. Myślę, że sami nie lubili tego, co robią. Dlatego po jakimś czasie znielubiany instrument poszedł w kąt.
W międzyczasie zaczęła się moja przygoda z wodą; jako dziesięciolatek wstąpiłem do olsztyńskiego Klubu Płetwonurków „Koral”. Na jednym z letnich obozów na Mazurach, usłyszałem kolegów śpiewających piosenki przy akompaniamencie gitar i tak naprawdę dopiero od tego momentu zaczęła się moja przygoda z muzyką. Zdjąłem wtedy z szafy 7-strunową gitarę przywiezioną przez Ojca ze Związku Radzieckiego (dla niezorientowanych – obecnie Rosja, konkretnie – Litwa), wyprosiłem zakup nowych strun i rozpocząłem samodzielną, żmudną, nigdy nie kończącą się naukę gry na tym instrumencie. Uczyłem się, słuchałem, podpatrywałem, zbierałem śpiewniki, próbowałem grać, śpiewać, interpretować. Zakochany w Beatlesach, zauroczony piosenkami Simona i Garfunkela, nasiąkałem muzyką. Podczas nauki w Liceum Ogólnokształcącym w Olsztynie wyprosiłem u Rodziców kupno lepszego instrumentu.

Wtedy też zaczęła się moja przygoda z żeglowaniem: tym mazurskim (i trochę morskim) oraz pieszymi rajdami po Warmii i Mazurach. Jako „wolny strzelec” obdarzony przez Boga silnym głosem, w oryginalny sposób interpretujący znane i nieznane „towarzystwu” piosenki, zyskiwałem aprobatę i uznanie. Byłem osobą chętnie widzianą zarówno na mazurskich rejsach jak i na pieszych rajdach. W owych czasach założyłem dwa zespoliki, z którymi wystąpiłem na lokalnych przeglądach piosenki turystycznej „Bandonika”. Z sukcesami zresztą. Zawsze II miejsce, ale zawsze!

Potem trafiłem pod czułe i opiekuńcze skrzydła kolegów z olsztyńskiego klubu żeglarskiego „Nenufar”. Ich opieka i akceptacja sprawiły, że uwierzyłem, że coś potrafię i mogę zdziałać. Rozpoczęcie studiów w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni zapoczątkowało przygodę z szantami i piosenką żeglarską. Wraz z Darkiem Ślewą i Piotrkiem Bułasem, studentami WSM, stworzyliśmy kolejne formacje muzyczne, które na SHANTIES w Krakowie zaistniały i… przeminęły bez echa. No, może z małym echem. W 1986 roku zasiliłem szeregi trójmiejskiej formacji „Krewni i znajomi Królika”. Były to 2 lata pełne ciekawych doświadczeń muzycznych i osobistych. W tym samym 1986 roku rozpocząłem działalność w nowopowstałej, również trójmiejskiej szantowej grupie „PACKET”. Wraz z muzykami z „PACKETU” zbudowałem sukces zespołu, który zdobył główne nagrody na prawie wszystkich festiwalach i przeglądach piosenki żeglarskiej i szant w Polsce. Działalność w dwóch zespołach jednocześnie była bardzo ciekawym doświadczeniem: „PACKET” – to było solidne rzemiosło, „Króliki” – otarcie się o sztukę.

Po jakimś czasie opuściłem obydwie formacje. W 1989 roku, muzycy rozwiązanego PACKET-u stworzyli nową formację: „SMUGGLERS”. Wzięliśmy na własne barki odpowiedzialność za repertuar, losy własne i kolegów. Z całkowicie nowym repertuarem zespół Smugglers rozpoczął działalność w światku szant. Praca w SMUGGLERSACH była wspaniałym doświadczeniem. Zespół był moim ukochanym dzieckiem, jemu poświęcałem najwięcej czasu i uwagi. W przełomowym dla zespołu momencie: sukcesie odniesionym na Festiwalu Morskim w Kotce w Finlandii, gdzie SMUGGLERS po raz pierwszy zagrali z perkusją, postanowiłem odejść z zespołu i skończyć z muzyką. Wtedy nie potrafiłem dać z siebie więcej, spaliłem się emocjonalnie zbyt mocno angażując się w sprawy zespołu.

Pauzowałem 3 lata. Ale były to lata przemian i nowych inspiracji. Inni koledzy z zespołu SMUGGLERS, którzy wyjechali za chlebem do Anglii, zaopatrywali tych w kraju w płyty takich zespołów jak Fairport Convention, The Albion Band, Steelay Span, Chieftains, The Dubbliners i innych. Wspaniały wyspiarski folk-rock był dla mnie nową inspiracją i odkryciem.

W 1994 roku zostałem zaproszony przez organizatorów SHANTIES w Krakowie do festiwalowego Jury. Potem „Kopyść” w Białymstoku, potem solowe występy i … wróciłem na szantowe sceny. W 1995 roku reaktywowałem zespół SMUGGLERS. Grałem w Smugglersach do września 2006 roku.

Dzisiaj

występuję jako solista, w duetach, większych składach, tu i ówdzie zasiadam w jury, przygotowuję i prowadzę koncerty, biorę udział w różnych muzycznych przedsięwzięciach. Mimo zmarszczek na czole i rzedniejącej czupryny, wystrzegam się ciepłych kapci.

Czerpię i daję radość z tego, co robię. Wierzę, że jest jeszcze wiele muzyki do zagrania.

Fani, słuchacze i organizatorzy koncertów podzielają moje zdanie, dlatego coraz częściej zapraszają mnie, aby posłuchać piosenek i pieśni w moim wykonaniu.