Europejskie Dni Morza w Gdańsku.Rozpoczęcie sezonu żeglarskiego 2011.Zapraszam!

Witam i zapraszam na koncerty szant i piosenek spod żagli podczas obchodów Europejskich Dni Morza 2011 w Gdańsku. Dzisiaj – piątek i jutro – sobota będzie się działo bardzo wiele. Żagle, słońce, Gdańsk, jachty, muzyka, szanty…
Zapraszam Was na Targ Rybny w Gdańsku, gdzie zagrają i zaśpiewają nasi Trójmiejscy wykonawcy:
Waldemar Mieczkowski z Jackiem Ronkiewiczem, Formacja, Sławomir Klupś z Atlantydą, ja w duecie z Leszkiem Bolibokiem oraz w projekcie GooRoo Band, gościnnie wystąpią: Własny Port z Bydgoszczy i towarzysząca Flisowi Wiślanemu Hambawenah z Sandomierza.
Koncerty:
Dzisiaj – piątek, w godzinach 17.00 – 20.30.
Jutro – sobota, w godzinach 10.30 – 21.00.

Serdecznie zapraszam i do zobaczenia!!!
Grzegorz.

Taki fajny mail dostałem od Zbyszka!Bardzo dziękuję za dobre słowo.Grzegorz.

Cześć!
Odnośnie castingu to gratuluję odwagi i chęci wyjścia z tzw. strefy komfortu. W pewnym wieku dąży się do wygody, stabilizacji i bezpieczeństwa, a nie szuka nowych wyzwań. Pokazałeś, że daleko Ci jeszcze do emerytury artystycznej. WIELKI SZACUN!
Wcale mnie nie dziwi reakcja komisji na Twój występ wokalny – taką opinię i podziw wielokrotnie słyszałem od innych słuchaczy po Twoich występach.
Trzymaj tak dalej.
Pozdrawiam
Zbyszek z AYC

Jak to na castingu było.Zapraszam do lektury.:-))

I już po castingu!

INTRO

Pierwszy to był casting w moim życiu! Taki na bardzo poważnie i do przedsięwzięcia typu „na serio”. Na bardzo serio. Jak wspominałem trochę wcześniej, udział w nim wymyśliłem sobie sam, a wsparła mnie w decyzji pani Anna Domżalska, która już 2-gi rok udziela mi lekcji śpiewu. Ku mojej wielkiej radości i satysfakcji. Za każdym razem podczas lekcji mam odczucie, że jestem na właściwym miejscu, że podążam właściwą drogą.

CO I JAK. ORAZ GDZIE.

Casting ogłoszono kilka dni temu. Na stronie Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni zamieszczono wymagania dotyczące kandydatów do poszczególnych ról oraz materiały w formie nut do przygotowania partii wokalnych i polskich wersji językowych piosenek. Należało przygotować materiał zadany oraz jeden utwór własny. Jeśli chodzi o zadany, to do roli Shreka wskazano piosenkę pt. „Who I’d be”. Niełatwy utwór z kilkoma miejscami gdzie skala barytonowa idzie „po krawędzi” czyli wykonawca musi wziąć pewne, górne „G”. Ja – czasami biorę. A oprócz tego „wychyłu” jest kilka miejsc z synkopami, zmianami metrum itd. A całość w ogóle do zinterpretowania. Zresztą posłuchajcie sobie sami o
. Jako drugą wybrałem sobie „New York, New York” z filmu muzycznego o tym samym tytule (Liza Minelli, Robert De Niro)i z repertuaru Franka Sinatry.
Całe szczęście, że jeśli chodzi o utwór zadany, to można sobie znaleźć wykonanie „do którego” się śpiewa podczas ćwiczeń. Tzn. nie trzeba wynajmować akompaniatora za większą lub mniejszą kasę… Ćwiczyłem więc sobie przez kilka dni do oryginału. W piątek zaprezentowałem moją prace pani Ani i po kilku jej korektach pracowałem już dalej w domu. Tekst już prawie, PRAWIE – powtarzam „wszedł” w głowę. Ale do końca się tam jeszcze nie ulokował wygodnie… W międzyczasie zgłosiłem swój akces e-mailem oraz otrzymałem zaproszenie z teatru.

AKCJA

Na casting zgłosiłem się do Teatru w Gdyni w poniedziałek – 9 maja. Rozpoczął się o 10.00. Kandydaci i kandydatki (do ról: Shreka, Fiony. Osła, Lorda Farquada) zgromadzili się w bufecie teatralnym. Czułem się tam obco trochę i nie obco. To drugie dlatego, że kilkanaście lat temu koncerty finałowe Bałtyckiego festiwalu Piosenki Morskiej w Gdyni odbywały się w Teatrze Muzycznym, a to pierwsze – bo nikogo spośród zgromadzonych nie znałem. Ale: „abotopierwszyraz”???. Wypełniłem tzw. kartę castingową: kto ja, skąd, ile lat, kontakt, dorobek zawodowy.
Poszedłem na pierwszy ogień. Najpierw było rozśpiewanie z akompaniatorką. Podałem jej nuty „NjuJorka” i zacząłem „do niej” śpiewać. I zamurowało mnie… Okazało się, że w nutach jest tonacja inna, niż ta, w której śpiewa Sinatra i śpiewam zwykle ja. Po prostu zapomniałem o tym, że źródło, z którego mam nuty proponuje tę piosenkę w tonacji F-maj, a ja (za Sinatrą) śpiewam ją w D-maj. Zasadnicza różnica!!! ZA WYSOKO!!! Szczególnie w finale, bo na początku – da się ogarnąć. Trochę mi się zrobiło nieswojo. Nietrudno się domyśleć, że poziom stressu ruszył z miejsca… Ale w ramach planu awaryjnego – „B”, miałem nuty do „Moon River” (Sinatra) ze „Śniadania u Tiffany’ego”. A że prześpiewałem to sobie w domu i aucie, więc z biegu poprosiłem o akompaniament do „Moon…” Poszło. Potem prześpiewałem zadany materiał. I tutaj było drugie „ups”, bo pani akompaniatorka stwierdziła, że śpiewam trochę nie tak, jak jest w kwitach. No być może i tak było, ale tak śpiewałem przy pani Ani i tak miałem zaśpiewać na castingu. Stress jakby trochę przytył? A potem od razu zaproszono nas do sali kameralnej, gdzie siedziała komisja odsłuchująca. Sala audytoryjna cała w czerni, światła wygaszone, w centralnym miejscu na widowni siedział Dyrektor Teatru, pan Maciej Korwin, nieco z boku pani Agnieszka Szydłowska – Asystentka Kierownika Muzycznego i Chórmistrza oraz 2 panów (jak się potem okazało jednym z nich był Bernard Szyc – główny baryton i gwiazda Teatru grająca główne role męskie w musicalach). Miejsce dla kandydatów było na środku sceny: mikrofon, pulpit na nuty lub tekst i światło w oczy ze spota – reflektora punktowego… W kącie sceny – fortepian i akompaniatorka. Po prostu bardzo sprzyjające warunki!!! No i poszło! Na początek zaśpiewałem „Moon River”, potem zadany „Who I’d be”. W pewnych miejscach troszkę nie poszło tak, jak bym chciał, ale ooooojtaaaam! Dyr. Korwin zapytał o parę aspektów mojej obecności na castingu i co to za „Shenandoah”, którą mam w dorobku aktorskim. Jako jedyną rolę zresztą… Odpowiedziałem zgodnie z prawdą: kto ja taki, dlaczego tutaj i o co mi w ogóle chodzi. Wysłuchał, a następnie ZAPROSIŁ MNIE NA SPRAWDZIAN Z TAŃCA I RUCHU SCENICZNEGO na godzinę 13.00. „Bo sam pan rozumie: rola w musicalu, to nie tylko śpiew, ale również taniec, ruch i aktorstwo! Musimy pana obejrzeć”
Zdębiałem! To znaczyło, że część wokalną zaliczyłem!!!! O jap….ierkuję!!! Miałem jeszcze 2,5 godziny, więc postanowiłem się rozgrzać i porozciągać w zakonspirowanym lokalu w Gdyni . Przyznam szczerze, że nie miałem żółtego pojęcia na czym będzie polegał sprawdzian z ruchu i tańca… Zresztą na przygotowanie do tej części czasu było jednak dość maławo…

AKCJA CZ.II.

O 13.00 poszedłem do sali baletowej na piętrze teatru i tam w towarzystwie 1 Fiony, 1 Shreka i 10 Farquadów i Osłów czekałem na rozpoczęcie sprawdzianu. Do sali weszła pani Joanna Semeńczuk – Kierownik Baletu. Została przywitana z szacunkiem przez kandydatów – jej byłych i obecnych studentów. Tylko ja nie wiedziałem kto to jest. Bo byłem z innej bajki. Jeszcze na etapie rozgrzewki skonstatowałem, że jestem w towarzystwie ZAWODOWCÓW. To, co panowie robili ze swoimi ciałami, jakie łapali figury, kręcili salta, zawijali gwiazdy uświadomiło mi, że cud się nie zdarzy niestety… Nawet w sytuacji mojej niezłej sprawności ruchowej, gibkości, poczucia rytmu, rozciągnięcia stawów, NIE MAM SZANS na start z zawodowcami. Dzieli nas ocean lat ćwiczeń, doświadczeń, prób, wykonanych spektakli, oraz … wieku! Na moje oko najstarszy kandydat – aktor mógł mieć ok. 35 lat. Ja – hmmm… No więcej! Stwierdziłem jednak, że „niech się dzieje co chce!” i nawet nie będę napomykał, że jestem z innej bajki. Ba! Innego KOSMOSU!!! Najpierw swój układ poznała Fiona – ładna rudowłosa dziewczyna, która jako jedyna została zaproszona do tej części castingu (w poniedziałek – bo casting odbywał się również w niedzielę!). Pani Joanna zademonstrowała i kilkakrotnie powtórzyła osobiście układ taneczny z krokami, figurami itd., który Fiona miała zatańczyć. No i zatańczyła – jak umiała. Nie był prosty, ale jakoś trudny masakrycznie – też nie. A potem był układ dla panów. Wszyscy mieli się nauczyć i powtórzyć układ z roli Osła. Powiem tylko, że układ Fiony był w porównaniu z nim miękką bułeczką z masełkiem… 2 pełne „gwiazdy”, w staniu na rękach – „bryknięcie” obunóż w powietrzu, a pomiędzy tymi figurami AKROBATYCZNYMI (!!!) kroki (w przód, bok, tył – posuwiste, z akcentem), podskoki, zawijanie ciałem, dosiad, taniec, leżenie, ruchy baletowe ciała, słowem – egzamin dla wprawnych zawodowców. No, co mam powiedzieć… Powtórzyłem układ jak umiałem. Gwiazdy poszły jako tako, bryknięcie nogami – bardzo dobrze, a cała reszta? Chyba nie wzbudziła zachwytu. Bo nie było braw. :-) ))))
Ale tanio skóry nie sprzedałem. Miałem tylko tę satysfakcję, że wcale nie byłem mocniej zziajany, niż młodsi aktorzy – partnerzy z castingu. A wszyscy byliśmy zziajani – „że heeej”!!!

WNIOSKI.

Pierwszy zawodowy casting do roli mam zaliczony!
I to z połowicznym, ale zawsze – SUKCESEM!

Właśnie wróciłem z jakiejś graniowej pracy w Łebie. Faaajnej pracy :-)).W jakimś zapomnianym przez wszystkich piździejewie pomiędzy Wickiem a Łebą czynny o 01.00 fotoradar błysnął mi w oczy fleszem. W środku nocy!!! I zapewne zrobił zdjęcie. Dzielna straż gminna dba o bezpieczeństwo pustki w nocy i to na pustkowiu. W czerni doskonałej. Co za dziki kraj…Ale na pocieszenie wszedłem sobie na tę stronę i stwierdziłem, że licznik odnotował 100 000 – STO TYSIĘCY Waszych odwiedzin!!!Noooo PRRRROSZĘ PAAAŃSTWA!!! No grrrratuluję i dziękuję!!!I zapraszam jeszcze i jeszcze! I znowu!I jeszcze raz wielkie dzięki i raczej dobranoc. Bo 3-cia już niebawem i trzeba pospać.Dobranoc,Grzegorz.