„Mini-jachting” na trasie: Gdynia-Hel-Gdynia. Zatoka Gdańska, 12 maja 2007 r.

W sobotę w doborowym towarzystwie: Kasia, Alicja, Michał – mój syn, Szymon – zainaugurowałem sezon żeglarski 2007 na zatoce gdańskiej. Pogoda – wymarzona: najpierw lekkie chmury, a potem już tylko słoooońce!!! Stan morza i wiatr: 2-3 st.B. Jacht – ok. 8,5 metrowy slup „Lady J” – wyczarterowany z klubu jachtowego w Gdyni (za całkiem przyzwoite pieniądze!). Żeglowaliśmy sobie JEDNYM(!!!) baksztagiem lewego halsu przez 4 godziny z Gdyni do Helu, a z powrotem – JEDNYM baksztagiem prawego halsu – z Helu do Gdyni (więc trochę odkręciło!-tzn. wiatr zmienił kierunek). Gadaliśmy sobie na różne lekkie i cięższe tematy. A czasami pomilczeliśmy trochę.
Oglądanie linii horyzontu, choćby jej części, nie zakłóconej pagórkami, zabudowaniami, kominami fabrycznymi itp. tworami człowieczej cywilizacji daje mi poczucie swobody, oddzielenia sie od lądowych spraw, wolności. Poczuć przestrzeń, zapach wody, oddech morza, to wrażenia, których nie zastapią żadne inne…
W Helu odwiedziliśmy Tawernę „Captain Morgan” Jacka Chwirota, zjedliśmy tam smaczne rybne co-nieco i po jakimś gofrowym deserze pożeglowaliśmy do domu. Na Helu jeszcze mało „człowieków”. Sezon się jeszcze nie zaczął. Ale nadchodzi WILEKIMI KROKAMI. Ja po raz kolejny umówiłem się z Jackiem na bałtyckie nurkowanie. Może wreszcie tym razem coś z tego wyjdzie. ;-)
Tawernę „Kapitan Morgan” polecam bardzo. Coś dla duszy – jest co pooglądać. Coś dla ciała – jest co wybrać z karty dań!!!
Pięęęękne jest życie żeglarza!!!
Hehhhhh….
Polecam taka formę spędzania soboty!