Aaaaaa potem…

…czyli na przełomie lipca i sierpnia „odpaliliśmy” kolejny, XXXIII Festiwal Piosenki Żeglarskiej w Mikołajkach, który w tym roku nazywał się Kross Mikołajki Szanty Festiwal. W tym roku miałem przyjemność ponownie być szefem artystycznym, reżyserem koncertów oraz jednym z prowadzących. Do współpracy zaprosiłem Mirka Kovala Kowalewskiego. Już od 3 lat prowadzimy razem „Mikołajki”. Dogadujemy się nieźle poza sceną, więc myślę, że i na scenie – nie najgorzej. Jak wszyscy wiemy, czasy nie sprzyjają wydawaniu wielkich pieniędzy na festiwale. Również szantowe. Festiwal tegoroczny był więc w stopniu subtelnym – „kryzysowy”. Trochę mniej wykonawców i trochę mniej koncertów. Ilościowo mniej, ale jakościowo – baaaaardzo daliśmy radę! Wystąpiły zespoły z górnej półki. RO20′s, Prawdziwe Perły, Zejman i Garkumpel, GooRoo Band, The Bumpers, część zespołu Flash Creep, Shantaż i Załoga Dr. Bryga, Wszyscy miłośnicy każdego rodzaju szantowania znaleźli coś dla siebie: od ballady, przez rocka aż po a capella. Czy to szefostwo Wioski Żeglarskiej, czy to my z Kovalem – do końca nie wiem – mamy/mają „wejścia” w niebie, w dziale „pogodowym”, bo uzupełnieniem dobrej muzyki była wspaniała pogoda. Która jak wiemy – w tym roku nas w ogóle nie rozbestwiała. A podczas Festiwalu – TAK! Aaaa! Odbył się konkurs, było żyri (Jury), werdykt, były nagrody, była publiczność, która jak zawsze – the best! Były premiery, spotkania, wzruszenia, owacje i oburzenia. Jeśli chodzi o występ GooRoo Band, to jestem zadowolony. Zagraliśmy jedną premierę: Siódme Morze. Trochę żałuję, że nie zdołaliśmy zagrać 2-giej – Wielki Błękit. Ale – „nastepną razą” zagramy! Przyznam, że każda z piosenek zagrana z towarzyszeniem zespołu ma zupełnie nowy wyraz i jakość. Odczuwam dużą przyjemność i satysfakcję ze współpracy z takimi muzykami jak Krzysztof Paul, Artur Jurek i Adam Skrzyński-Paszkowicz tworzących moja kapelę. Niedawno w Sławie, na zamówienie organizatorów żeglarskiej imprezy zagraliśmy 2 sety rockowych coverów. I – „apiać” sukces! Żeglarzom regatowcowm-omegowcom tak się podobało to nasze granie, że oniemieli. No i tak ma być! A mnie przyjemnie się grało i śpiewało Sweet Home Chicago i inne. A wracając do festiwalu w Mikołajkach, to jestem przekonany, że wszyscy byli zadowoleni z przebiegu imprezy: widzowie, wykonawcy i organizatorzy.
Podczas któregoś z moich solowych koncertów w Wiosce Żeglarskiej, Janusz Szlachetko wręczył mi na scenie Odznakę Zasłużonego dla Żeglarstwa Polskiego. Jestem dumny z tego odznaczenia. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że moja życiowa pasja jest jednocześnie moją pracą, a w dodatku przysparza mi pewnego rodzaju zasług, których wyrazem jest otrzymane odznaczenie. Sam sobie zaczynam zazdrościć? Nie, no – takie żarty…
W tym miejscu – żeby nie było tak różowo – chcę napisać, że nie mam samych przyjaciół i fanów. Aż taki wyjątkowy to nie jestem. Od czasu do czasu ktoś wyrazi swoją dezaprobatę na okoliczność tego co mu się nie podoba w moim graniu. Smutne jest jednak to, że wszystko to jest w formie anonimów. Brak jest ludziom odwagi, aby powiedzieć mi w oczy co się nie podoba. Sprawa jest wręcz nieco humorystyczna. Osoba dokonująca krytycznych (pod moim adresem) wpisów na pewnym koncie FB, co jakiś czas zmienia tożsamość, zdjęcia, nazwisko. Taki typowy żenuksowy troll, który z braku lepszego zajęcia rzuca kupami zza węgła. Ale… PSY SZCZEKAJĄ, A KARAWANA JEDZIE DALEJ! Nie pierwszy to raz i nie ostatni zapewne. Cieszę się, że tych, którym się moje śpiewanie podoba jest więcej, niż tych drugich.
Przede mną jesień i zima. Mam plany wyjazdowe: trochę wakacyjne, a trochę „pracowe”. Jeśli wszystko dobrze pójdzie poszukam inspiracji za oceanem. A wcześniej z Kasią odpoczniemy na nurkowej wyprawie w pięknym zakątku świata.
Życie jest piękne…