Relacja Maćka „Vikinga” Ślusarczyka z mojego występu podczas SHANTIES 2008 w Krakowie. Koncert Wspomnień – „Na wodzie zima”

Maciek „Viking” Ślusarczyk od wielu, wileu lat uczestniczy, obserwuje, słucha, spisuje, fotografuje i zamieszcza na swojej stronie (o tutaj) relacje z krakowskich SHANTIES. Prowadzona przez Niego strona jest prawdziwą skarbnicą informacji na temat tego najbardziej prestiżowego festiwalu szant w naszym kraju. Bardzo sobie cenię komentarze i recenzje Maćka – również te krytyczne. Pozwalają mi między innymi zweryfikować wartość moich pomysłów zarówno jako wykonawcy, jak i konferansjera. ;-) ) Hmmm…

Oto fragment relacji opisujący mój występ:

…Następnie na scenie pojawił się jeden człowiek – sam, ale za to z wielkim głosem – Grzegorz „GooRoo” Tyszkiewicz, który zaprezentował kilka piosenek wspomnieniowych – np. mój ulubiony „Staruszek Jacht”, „North-West Passage”, „Port”, ale również jedną prawie nową (prawie, bo na Shanties jeszcze nigdy nie śpiewaną) „Żagle” i jedną zupełnie nową piosenkę „Moje Mazury”, która doskonale oddaje to za czym tęsknią wszyscy, którzy mieli szansę pływać po Mazurach tak ja 20, albo i więcej lat temu.


„a mnie się śnią Mazury z żaglem bawełnianym, a ja wspominam tamtych ludzi z tamtych lat…
…łap-para-para parawan łap-para parawaraj”


Muszę tu również wspomnieć o fantastycznym, humorystycznym i jak najbardziej wspomnieniowym przedstawieniu historii czterech akordów, czyli jak powstała muzyka do najsłynniejszej piosenki żeglarskiej XX wieku – „Gdzie ta Keja”. Okazuje się bowiem, że u źródeł leży „Hit the road Jack” Rey’a Charlesa, która w latach 60-tych po przebyciu oceanu i zakotwiczeniu w Szczecinie przeobraziła się za sprawą Filipinek w „Batumi”. Niby miała już blisko do Świnoujścia, ale byłoby to zbyt proste, dlatego trafiła do Moskwy, gdzie Wasilij Pawłowicz Sołowiow-Sjedoj wpisał ją w „Podmoskownyje wieczera”. Następnie wróciła na rodzimy grunt do Warszawy aby Zbigniew Kurtycz mógł napsać „Cichą wodę”, a gdy powiał wiatr południowy, zawiał ją wreszcie do Świnoujścia, gdzie „pewien typ” wykorzystał ją do stworzenia największego swojego przeboju…

(a tutaj możecie przeczytać kompletną relację)

Mnie pozostaje podziękować Maćkowi za tę pozytywną i z pewnością OBIEKTYWNĄ oraz SPRAWIEDLIWĄ ;-) relację, która sprawiła mi wiele satysfakcji.
Zawodowej.
Moralnej.
I w ogóle tam…
I do zobaczenia!!!
:-) ))))

Relacja Maćka „Vikinga” Ślusarczyka z mojego występu podczas SHANTIES 2008 w Krakowie. Koncert Wspomnień – „Na wodzie zima”

Maciek „Viking” Ślusarczyk od wielu, wileu lat uczestniczy, obserwuje, słucha, spisuje, fotografuje i zamieszcza na swojej stronie (o tutaj) relacje z krakowskich SHANTIES. Prowadzona przez Niego strona jest prawdziwą skarbnicą informacji na temat tego najbardziej prestiżowego festiwalu szant w naszym kraju. Bardzo sobie cenię komentarze i recenzje Maćka – również te krytyczne. Pozwalają mi między innymi zweryfikować wartość moich pomysłów zarówno jako wykonawcy, jak i konferansjera. ;-) ) Hmmm…

Oto fragment relacji opisujący mój występ:

…Następnie na scenie pojawił się jeden człowiek – sam, ale za to z wielkim głosem – Grzegorz „GooRoo” Tyszkiewicz, który zaprezentował kilka piosenek wspomnieniowych – np. mój ulubiony „Staruszek Jacht”, „North-West Passage”, „Port”, ale również jedną prawie nową (prawie, bo na Shanties jeszcze nigdy nie śpiewaną) „Żagle” i jedną zupełnie nową piosenkę „Moje Mazury”, która doskonale oddaje to za czym tęsknią wszyscy, którzy mieli szansę pływać po Mazurach tak ja 20, albo i więcej lat temu.


„a mnie się śnią Mazury z żaglem bawełnianym, a ja wspominam tamtych ludzi z tamtych lat…
…łap-para-para parawan łap-para parawaraj”


Muszę tu również wspomnieć o fantastycznym, humorystycznym i jak najbardziej wspomnieniowym przedstawieniu historii czterech akordów, czyli jak powstała muzyka do najsłynniejszej piosenki żeglarskiej XX wieku – „Gdzie ta Keja”. Okazuje się bowiem, że u źródeł leży „Hit the road Jack” Rey’a Charlesa, która w latach 60-tych po przebyciu oceanu i zakotwiczeniu w Szczecinie przeobraziła się za sprawą Filipinek w „Batumi”. Niby miała już blisko do Świnoujścia, ale byłoby to zbyt proste, dlatego trafiła do Moskwy, gdzie Wasilij Pawłowicz Sołowiow-Sjedoj wpisał ją w „Podmoskownyje wieczera”. Następnie wróciła na rodzimy grunt do Warszawy aby Zbigniew Kurtycz mógł napsać „Cichą wodę”, a gdy powiał wiatr południowy, zawiał ją wreszcie do Świnoujścia, gdzie „pewien typ” wykorzystał ją do stworzenia największego swojego przeboju…

(a tutaj możecie przeczytać kompletną relację)

Mnie pozostaje podziękować Maćkowi za tę pozytywną i z pewnością OBIEKTYWNĄ oraz SPRAWIEDLIWĄ ;-) relację, która sprawiła mi wiele satysfakcji.
Zawodowej.
Moralnej.
I w ogóle tam…
I do zobaczenia!!!
:-) ))))