KOPYŚĆ 2014

kopysc 09Białystok podczas Festiwalu KOPYŚĆ jest to zdecydowanie miejsce, w którym lubię przebywać. Naliczyłem już na moim kopyściowym liczniku ze 20 prześpiewanych tam imprez. W tym roku KOPYŚCI stuknęła 30-tka. Czy to czas na podsumowania? Jak kto chce – niech sumuje i wnioski wyciąga, ja mam swój prywatny odbiór tego, co się tam działo i dzieje. Odbiór bardzo emocjonalny. Dlatego, bo ludzie tam są emocjonalni i serdeczni. Bardzo sobie cenię ludzi z Podlasia za ich otwartość i serca właśnie. Wiele wzruszających chwil i uniesień przeżyłem na kolejnych KOPYŚCIACH. Szczerze mówiąc, to jakieś 20 lat temu, po kilkuletniej przerwie w moim „szantowaniu”, właśnie dzięki białostocczanom wróciłem na szantowe sceny. Oni namówili mnie do zaśpiewania i na KOPYŚĆ wtedy zaprosili. Do dzisiaj jestem im ogromnie wdzięczny. Już wcześniej o tym pisałem, chociaż pochwał i dobrych słów – nigdy przecież dosyć… Publiczność „kopyściowa” jest jedyna w swoim rodzaju. Chociaż zmieniają się pokolenia, weterani pojawiają się coraz częściej w nowych, srebrnowłosych „dekoracjach”, a małe kiedyś bajtle kręcące się pod nogami, przyprowadzają na koncerty swoje własne bajtle – to nieodmiennie atmosfera współtworzona przez wykonawców i widzów podczas koncertów jest tam jedyna i niepowtarzalna. Jest tak, że chce się śpiewać i grać jak najpiękniej. Jest tak, że chce się wzruszać. Jest tak, że fantastycznie jest być zarówno po jednej jak i po drugiej stronie sceny. Niejeden raz wilgotniały mi oczy, kiedy śpiewałem dla zasłuchanej publiczności, a kiedy indziej ukradkiem ocierałem łzy wzruszenia, siedząc wśród ciemnej widowni i słuchając piosenek moich koleżanek i kolegów. Powtórzę to, co już też o KOPYŚCI kiedyś pisałem i mówiłem ze sceny: „DLA TAKICH CHWIL WARTO ŻYĆ!!!”
img_0034
Chcę podziękować Organizatorom, Przyjaciołom i „krewnym i znajomym tych pierwszych” za ich serce, życzliwość, pracę, wyrzeczenia, upór w dążeniu do tego, by następny Festiwal się jednak odbył, mimo przeszkód różnej natury. Chcę pogratulować faktu, że – jak się dowiedziałem – na KOPYŚĆ przyjeżdża coraz więcej widzów z całej Polski, co zdecydowanie podnosi rangę Festiwalu z imprezy o zasięgu lokalnym na ogólnopolski. SZACUN!!!

Tak się złożyło, że przez „-naście”, czy może już nawet „-dziesiąt” lat mojej aktywności muzycznej „powycierałem” wiele festiwalowych scen i scen tych zapleczy, przesypiałem w różnych miejscach międzykoncertowe interwały czasowe, rozkoszowałem się jedzonkiem i napitkami podczas after-bankietów (jeśli takowe w ogóle były). Wierzcie mi: standard „opieki” nad nami – wykonawcami był i jest w wykonaniu „kopyściowej” Załogi – wybitny, specjalny, nadzwyczajny i w ogóle w moim rankingu – ścisła czołówka krajowa!!! Technika sceniczna, hotel, klasa bankietu – pierwsza klasa! Wielkie dzięki!

Muzycznie – Festiwal również zawsze stawał i staje na wysokości zadania. Podczas koncertów prezentuje się zawsze krajowa czołówka szantowej sceny. Debiutanci, którzy swoje pierwsze sceniczne kroki stawiali podczas kopyściowych przeglądów konkursowych, nierzadko stawali się gwiazdami szant na czas krótszy lub dłuższy.

Jeszcze raz na Wasze ręce: moje wielkie podziękowania za wszystko: Elu, Rysiu, Danko, Beato, Mario (z mężem), Tomku, Zbyszku i Wy wszyscy, których pominąłem (i przyznaję – czasami imion nie pamiętam). To dla mnie zaszczyt zaliczać się do grona Waszych znajomych i ogromna radość zaśpiewać dla Was i kopyściowej Publiczności.

Grzegorz Tyszkiewicz „GooRoo”

Ps. Jest mi tylko przykro, że w mojej opinii, niektórzy koledzy występujący podczas KOPYŚCI, potwierdzali swoimi poczynaniami nieprawdziwy przecież obraz koncertów i festiwali szantowych, pokazany w programie Big Zbig Show z 1993 roku.

kopysc